Życie Grójca wydanie Nr 05/2018 - page 10

10
HISTORIA
T
am z Pilicy wyciągnięto
niemiecki czołg, gdzie in-
dziej transporter, tu zako-
pane były dworskie skar-
by, a tam z kolei kręcono film. Ale
goszcząc się przy suto zastawionym
stole, usłyszałem historię człowieka
i wiedziałem, że już nie odpuszczę.
Decyzja generała Andersa
Maj w polskim kalendarzu jest mie-
siącem przede wszystkim matur.
Niewielu już pamięta o zamachu
majowym i śmierci Piłsudskiego,
nie wywiał czas z naszych głów za-
machu na Jana Pawła II. Na szczę-
ście w wielu jeszcze polskich do-
mach pamięta się o czerwonych
makach rosnących na Monte Cassi-
no. Wmaju 1944 roku 2 korpusWP
dowodzony przez generała Ander-
sa rozpoczął szturm na obsadzone
przez niemieckich spadochroniarzy
linie obronne pod słynnym klasz-
torem benedyktynów, które bloko-
wały drogę alianckim dywizjom na
Rzym. Wcześniej Linii Gustawa
nie przełamali atakujący ją Ame-
rykanie, Anglicy, Nowozelandczy-
cy i Ghurkowie. Wszyscy oni po-
nieśli klęskę tam, gdzie przyszło
uderzyć polskim żołnierzom-tu-
łaczom. Wszyscy oni ponieśli po-
twornie wysokie straty. Sam klasz-
tor legł w kompletnej ruinie. Polski
generał dostał od dowodzącego na
tym odcinku dowódcy brytyjskie-
go „wspaniałomyślne” minuty do
namysłu i podjęcia decyzji o udzia-
le 2 Korpusu w szturmie. Pomija-
jąc całą dyskusję na temat słuszno-
ści decyzji generała Andersa, dziś
wiem, że bezpośrednio wpłynęła
na życie ojca Pana Tomasza – Sta-
nisława Kowalskiego, weterana nie
tylko spod Monte Cassino, ale tak-
że kampanii wrześniowej, walk we
Francji w 1940 i obrońcy Tobruku.
Oto jego historia.
W ciągłym odwrocie
Stanisław Kowalski urodził się
w Świdnie w grudniu 1919 ro-
ku. Ukończył naukę w szkole po-
wszechnej w Michałowicach. Nie
wiemy, co skłoniło go do podję-
cia na ochotnika służby wojskowej
w styczniu 1939 r. Być może to,
że jako młody chłopak był człon-
kiem organizacji „Strzelec” w swo-
jej rodzinnej miejscowości. Służ-
bę rozpoczął w batalionie łączno-
ści w Zegrzu, gdzie zastał go wy-
buch II wojny światowej. W trakcie
walk wrześniowych był żołnierzem
samodzielnej kompanii łączności
przy samym Sztabie Generalnym
Naczelnego Wodza marszałka Ry-
dza-Śmigłego. Przez pierwsze dni,
do momentu zerwania głównego
kabla przez niemieckie bombardo-
wania, zabezpieczał bezpośrednią
łączność Naczelnego Wodza. Po-
temwraz ze sztabemuczestniczył w
kolejnych odwrotach przed naciera-
jącymi Niemcami. Już po Brześciu
część kompani wycofała się dalej
na wschód i wpadła po 17 września
w ręce Sowietów. Pan Stanisław, w
wyniku decyzji swojego bezpośred-
niego przełożonego o marszu na
południe, uniknął wiadomego losu
polskiego jeńca na wschodzie. Jego
syn opowiada o traumie ciągłego
odwrotu, kiedy strzelali do naszych
żołnierzy nie tylko Niemcy i Ro-
sjanie, ale członkowie V Kolumny
i Ukraińcy w mijanych wioskach.
W jednej z nich ogień ckm do Pola-
ków z cerkwi prowadził sam pop z
tamtejszym „kościelnym” zabijając
19-letniego kolegę pana Stanisła-
wa. Na granicy węgierskiej kapitan
dowodzący kolumną rozformował
oddział pozwalając na powrót czę-
ści żołnierzy do domów. Pan Stani-
sław wraz z pozostałymi udał się na
poniewierkę, nie rezygnując z dal-
szej walki o Polskę.
Bojowy szlak
Na Węgrzech został internowany
w obozie blisko austriackiej grani-
cy – Magyarovar. Stamtąd, po bra-
wurowej ucieczce w maju 1940,
zdołał dotrzeć do polskiego konsu-
latu w Budapeszcie, a za jego po-
średnictwem, via Belgrad, przedo-
stać się przez granicę jugosłowiań-
ską i grecką do Aten. (Łapka w gó-
rę, komu przed oczami nie stanęły
nieśmiertelne przygody kanonie-
ra Dolasa?). Z Grecji na pokładzie
okrętu „Posejdon” dotarł do Sy-
rii i został żołnierzem Samodziel-
Zwykła wojenna historia
Okolice Świdna, z pałacem należącym do rodziny Bonieckich, odkryłem dla siebie diablo późno, bo raptem jakieś dwa
lata temu. Niezwykle malownicza okolica i piękny krajobraz idą w zawody z ludźmi tammieszkającymi, którzy są otwarci,
sympatyczni i niezwykle życzliwi prostemu mieszczuchowi jakim jestem. Wśród nich odkryłem prawdziwe El Dorado dla
historyka.
nej Brygady Strzelców Karpackich
dowodzonej przez płk Kopańskie-
go. W miejscowości Homs dostał
przydział do artylerii. Po hanieb-
nym upadku Francji brygada, a w
jej szeregach Pan Stanisław, prze-
szła pod dowództwo brytyjskie.
Stacjonując w Palestynie żołnie-
rze brygady przechodzili intensyw-
ne szkolenia, by ostatecznie trafić
do Egiptu. W Aleksandrii Stani-
sław budował linie umocnień, któ-
re miały powstrzymać Lisa Pusty-
ni Erwina Rommla i był świadkiem
włoskich bombardowań miasta. W
czasie jednego z nich wielki odła-
mek minął jego głowę o centyme-
try. Od grudnia do sierpnia 1941 ro-
ku bronił przed Włochami i Africa
Korps twierdzy w Tobruku, gdzie
brygada zdobyła nieśmiertelną sła-
wę i okryła się chwałą budząc po-
dziw nawet u przeciwników. Bił
się także pod Derną i Ghazalą. Z
tego okresu pochodzi wspomnie-
nieAdama (kuzyna), który nie wie-
rzył wujkowi we wspominane sma-
żenie jajecznicy na pustynnym pia-
sku i kamieniach. A to historia po-
wszechnie znana. Po tych wojen-
nych przewagach został dostrzeżo-
ny przez dowódców i skierowany
do szkoły podoficerskiej po ukoń-
czeniu której otrzymał stopień ka-
prala. W zbiorach rodzinnych do
dziś przechowywane jest świadec-
two ukończenia tego kursu. W tym
samym roku, wwyniku reorganiza-
cji, brygada weszła w skład 2 Kor-
pusu, łącząc się w jedną formację
z wyprowadzonymi przez generała
Andersa zesłańcami „z nieludzkiej
ziemi”. Powstała 3 Dywizja Strzel-
ców Karpackich, którą szlak bojo-
wy zaniósł do Włoch pod Monte
Cassino.
Czerwone maki
Kapral Stanisław Kowalski uczest-
niczył w obu polskich, krwawych
bitwach o Monte Cassino. Nie zo-
stawił żadnej szczegółowej relacji,
ale jego syn opowiadał mi jak do
końca swoich dni w czasie relacji
rocznicowych z pola bitwy telewi-
zor zawsze był jego i jak złościł się
słuchając komentarzy gadających
głów. I nigdy nie potrafił powstrzy-
mać łez, kiedy puszczano „Czerwo-
ne maki…”. Lub raczej nie chciał
ich wstrzymywać. Stracił tam wie-
lu kolegów i przyjaciół.
Bił się o Ankonę i wyzwalał Bolo-
nię, gdzie do dziś polscy żołnierze i
pamięć o nich traktowani są z god-
nością i wielką estymą. Po zakoń-
czeniu walk we Włoszech i ujaw-
nieniu prawdy o ustaleniach w Te-
heranie i Jałcie, Stanisław Kowal-
ski przebywał wAnglii do 1947 ro-
ku. Wtedy podjął niełatwą decyzję
o powrocie do kraju.
Pamiątki
Na strychu syn Tomasz przechowu-
je skrzynkę po amunicji, w której
jego ojciec przywiózł, oprócz dziur
na skórze, cały swój wojenny ma-
jątek, masę medali i pamiątkowych
zdjęć oraz dokumentów. W sza-
fie wisi oryginalny mundur kapra-
la Dywizji Karpackiej z naszywką
POLAND na prawym ramieniu.
Miałem w ręku dokumenty tranzy-
towe z pieczęcią portu gdańskiego,
gdzie Stanisław wylądował po po-
wrocie do ojczyzny. Dwa lata póź-
niej założył rodzinę. W jego oficjal-
nym życiorysie nagle ze szczegó-
łów zrobiły się ogóły. Spytałem o
bezpiekę i czas po powrocie z nie-
poprawnej politycznie armii. Stani-
sław jako stolarz pracował przy od-
budowie Warszawy na Muranowie.
Był też pracownikiem kancelarii
szkolnej w Mogielnicy, z której zo-
stał wyrzucony za… prawdę o Ka-
tyniu. Głosił ją w swojej rodzinnej
miejscowości młodym, co oczywi-
ście nie mogło się podobać ówcze-
2. Korpus Polski na Monte Cassino (fot. archiwum)
I poszli szaleni zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jak zawsze uparci,
Jak zawsze za honor się bić.
Feliks Konarski
snym władzom. Na posterunkach
MO w Mogielnicy i Grójcu jego
zdjęcie i nazwisko wisiały z dopi-
skiem „politycznie niebezpieczny”.
W latach 60-tych przeszedł na rentę
ze względu na stan zdrowia. Kiedy
zmarł, żyjąc skromnie mimo wiel-
kich zasług i pięknego życiorysu,
na jego pogrzebie celebrujący mszę
za zmarłego ksiądz nie omieszkał
zacząć od pytania, gdzie są poczty
sztandarowe, gdzie fanfary, kompa-
nia honorowa, kombatanci? Gdzie
są by pożegnać wielkiego, proste-
go i skromnego zarazem człowie-
ka, wojennego bohatera, którego
życiorys i szlak bojowy tak bardzo
polski, aż wołają nie tylko o opo-
wieść słowną w lokalnej prasie,
ale mogłyby stać się kanwą niezłej
książki i świetnego scenariusza fil-
mowego.
Rodzinne skarby
Wyśpiewał Dżem kiedyś „Wehikuł
czasu”. Już wiem, jak to jest w nim
być. Miałem w ręku żołnierskie le-
gitymacje kaprala Stanisława Ko-
walskiego, jego odznaczenia, oglą-
dałem jego samego pozujące-
go do zdjęć w Kairze, przy Sfink-
sie i Wielkiej Piramidzie, Jerozoli-
mie, Mosulu, Watykanie. Mogłem
dotknąć jego munduru, w którym
służył pod jedną z najbardziej pol-
skich gór, choć leży tak daleko. Za-
prawdę powiadam wam ludzie, ja
prosty nauczyciel, że sami nie wie-
cie, jakie rodzinne skarby i tajem-
nice kryją się w waszych domach,
archiwach i strychach, bądź piwni-
cach. Może warto spytać, póki jesz-
cze mamy kogo?
18 maja 1944 kapral Kowalski
usłyszał płynący z gruzów klaszto-
ru, grany na sygnałowej trąbce Hej-
nał Mariacki. A italski wiatr szarpał
biało-czerwony proporzec…. Nie-
długo potem alianci zdobyli Rzym.
Polakom została chwała i maki
czerwone, które zamiast rosy piły
polską krew…
Artur Szlis
73. ROCZNICA ZAKOŃCZENIA II WOJNY ŚWIATOWEJ
D
ziewiątego maja pod pomnikiem ofiar pomordowanych w częstoniewskim lesie w latach 1939 - 1945 od-
były się obchody 73 rocznicy zakończenia II wojny światowej. Uroczystość zorganizowali: burmistrz gminy
i miasta Grójec, Powiatowy Oddział Grójecki ZWiRWP oraz Szkoła Podstawowa w Częstoniewie. W obcho-
dach wzięli udział przedstawiciele władz samorządowych, delegacje i poczty sztandarowe służb mundu-
rowych, szkół i organizacji oraz zaproszeni goście. Na wstępie zebrani tradycyjnie odśpiewali Hymn Państwowy. Od-
mówiono również modlitwę za poległych w czasie II wojny światowej, którą poprowadzili: ks. prałat Stefan Kazulak
oraz ks. dziekan Zbigniew Suchecki. Finałem uroczystości stało się złożenie kwiatów przez przybyłe delegacje oraz
zapalenie symbolicznego znicza pod pomnikiem.
Po oficjalnej części obchodów rocznicowych organizatorzy zaprosili gości do Szkoły Podstawowej w Częstoniewie,
gdzie dzieci zaprezentowały okolicznościowy program artystyczny. Po występach odbył się poczęstunek.
1,2,3,4,5,6,7,8,9 11,12,13,14,15,16
Powered by FlippingBook