czwartek, 28 marzec 2024
Ania Orlik - dziewczyna z historią w sercu

U jedynaków, obojga płci, pasja historyczna zaczyna się zwykle od przedwojennych filmów, a potem przechodzi na rodzinne miasto, wieś czy dom. Prawidłowość tę potwierdza przypadek grójczanki Ani Orlik, obecnie mieszkającej i pracującej w Warszawie.

Ania Orlik (rocznik 1993), córka Moniki i Grzegorza, jedynaczka, absolwentka „dwójki”, gimnazjum oraz liceum „na dołku”, miłość do przedwojennych filmów wyniosła z rodzinnego domu przy ulicy Lewiczyńskiej, usytuowanego nieomal naprzeciwko domu, w którym mieszkał legendarny burmistrz Tadeusz Olszewski.

Magia starego kina
Od dziecka najwięcej satysfakcji przynosiło jej oglądanie komedii, spośród których na pierwszym miejscu stawia „Piętro wyżej” z
Heleną Grossówną i Eugeniuszem Bodo, śpiewającym tam „Umówiłem się z nią na dziewiątą” czy „Sex appeal” (w przebraniu za kobietę). Oglądając filmy z Benitą, Bodo, Brodniewiczem, Ćwiklińską, Dymszą, Fertnerem, Junoszą-Stępowskim, Pichelskim, Rakowieckim, Sielańskim, Smosarską czy Żabczyńskim, stała się znawczynią międzywojenna kina. Przyznaje, że poziom artystyczny tamtych produkcji na ogół był przeciętny, ale zdarzały się wśród nich dzieła europejskie, takie jak np. „Dziewczęta z Nowolipek Józefa Lejtesa. Ówczesne filmy fabularne, poza stroną artystyczną, mają także wymiar dokumentalny. Wprowadzają nas, podobnie jak piosenki w wykonaniu Adama Astona, w klimat lat 30., bardzo odpowiadający wrażliwości estetycznej i duchowej naszej rozmówczyni. – W kinie, teatrze czy muzyce lat 30. odnalazłam coś z siebie samej – wyznaje, pokazując zdjęcie, na którym wystylizowała się na damę z epoki.


Wśród powstańców
Film okazał się drogą do zainteresowania się Warszawą, II wojną światową i powstaniem warszawskim. Zdała egzamin na przewodnika miejskiego po stolicy, marząc o varsavianistyce. Udzielając się jako wolontariuszka w Muzeum Powstania Warszawskiego, poczuła na sobie oddech historii. Autentycznej historii, a nie przyprawionej po swojemu przez dzisiejszych filmowców, zabiegających o młodą publikę. – Dla mnie liczy się przede wszystkim prawda historyczna – podkreśla z przekonaniem.
W okresie wolontariatu najwięcej dały jej bowiem bezpośrednie kontakty z powstańcami, ludźmi, którzy tak wiele przeżyli, a mimo wszystko zachowali pogodę ducha. Była to także okazja do poznania powstańczych losów jej ulubionych aktorów. Ze smutkiem przyjęła do wiadomości fakt, że Zbigniew Rakowiecki, młody amant kina, żołnierz Armii Krajowej, uczestnik powstania, rozstrzelany został przez rosyjskich żołnierzy z Brygady SS „RONA” 5 sierpnia 1944 r. przy ulicy Radomskiej 14. – Dopiero niedawno okazało się, że jego partnerka z komedii „Ja tu rządzę”, zmysłowa Ina Benita, która Ania Orlik miała zginąć wraz z dzieckiem podczas wędrówki kanałami, przeżyła jednak wojnę i dopiero w latach 80. zmarła w USA – dodaje nasz „Stanisław Janicki w spódnicy”.

Pretekst
Moglibyśmy tak z naszą bohaterką bez końca gaworzyć o Inie Benicie, ale, jak się rzekło, jedynacy i jedynaczki, zasmakowawszy starego kina, z reguły sięgają do korzeni, czyli do przeszłości swoich miejscowości i rodzin. Nie jest więc żadnym przypadkiem, że Ania Orlik wrzuciła na Facebooka siebie czytającą pierwszy tom historii Grójca, wydany na 600-lecie miasta. Na s. 42 znalazła krótką wzmiankę o swoim pradziadku, Janie Dutkiewiczu, pracowniku elektrowni, który w latach 30. wygrywał na trąbce z wieży ratuszowej hejnał Grójca. Wcześniej już trochę informacji o nim zebrała nieoceniona Hanna Wojdalska. Jan i Józefa z Gładków Dutkiewiczowie mieszkali wraz dziećmi w oficynie Stefanii Surdykowej. Pan Jan pracę w elektrowni łączył z prowadzeniem zakładu elektromechanicznego przy ulicy Jatkowej. W czasie wojny pani Józefa miała sklep z galanterią i artykułami piśmienniczymi. Jan Dutkiewicz został 13 marca 1944 r. aresztowany i wywieziony na Pawiak, a 17 kwietnia 1944 r. rozstrzelany w Palmirach.
– Skąd pani Hanna wzięła tę datę i Palmiry? – głowi się Ania Orlik. W każdym razie coś jest na rzeczy. Z opracowania Henryka Świderskiego o Armii Krajowej wynikałoby, że niejaki Dutkiewicz, zapewne nasz Jan, w czasie okupacji należał do konspiracyjnej organizacji wojskowej Szwoleżerowie, mającej narodowy rodowód ideologiczny. Na przełomie 1943 i 1944 r. doszło do aresztowań i organizacja została rozbita. Zapewne właśnie wtedy Jana aresztowano, po czym zamordowano.
– Zatem Jan przepadł. Jedyny ślad po nim to zdjęcia i nazwisko wyryte na tablicy pomnika na nowym cmentarzu przy ulicy Mogielnickiej w Grójcu – konkluduje dziewczyna z historią w sercu, nie zaprzestając jednak tropienia przodków, bo niekiedy nawet jedno zdanie czy słowo może być pretekstem do rozwinięcia tematu.


Prawie sto lat
Ustaliła już, że rodzina Dutkiewiczów jest w Grójcu niespełna sto lat. Stanisław Dutkiewicz, prapradziadek pani Ani, kowal, ożenił się
z Agnieszką Choroś vel Choroszcz. Z tego związku 8 marca 1908 r. we wsi Młociny urodził się Jan Dutkiewicz, pracownik elektrowni, trębacz, konspirator. Siostra Jana, Irena, przyszła na świat 7 maja 1911 r. w Grójcu. Zatem przeprowadzka z Młocin do grodu nad Molnicą nastąpiła pomiędzy rokiem 1908 a 1911.

Piękna Józia
Zachowane w rodzinnym albumie zdjęcia świadczą, że Jan Dutkiewicz wyrósł na przystojnego kawalera, obdarzonego zresztą wspaniałym gustem. Mając 21 lat, był już zakochany w dziewczynie, urodzonej 8 grudnia 1909 r. we wsi Grabie (parafia Jeziórka) – Józefie Gładek, córce Feliksy vel Felicjanny z Nowińskich i Wawrzyńca Gładka. Na ofiarowanej jej 11 kwietnia 1929 r. fotografii napisał wielce wymowną dedykację: „W dowód szczerej przyjaźni Kochanej Józi Gładkównej. (Ten, co Cię kocha.). Janek Dutkiewicz”. – Prababcia Józia przez całe życie była postrzegana jako piękna kobieta. Po wojnie wciąż prowadziła sklep. 31 stycznia 1953 r. wyszła za mąż za młodszego od siebie Mieczysława Błędowskiego, uczestnika powstania warszawskiego. Zmarła w 1967 r. Pochowano ją razem z rodzicami oraz siostrami Marią i Kazimierą na starym cmentarzu przy ulicy Mszczonowskiej, blisko alei głównej – snuje opowieść pani Ania.

Przenikanie
Album, którego zawartością się ze mną podzieliła, zawiera sporo zdjęć ważnych dla historii rodziny i historii Grójca. Obie te historie zresztą wzajemnie się przenikają i uzupełniają, są kluczem do wyjaśnienia zagadek, o których rozwiązaniu myśli prawnuczka Jana Dutkiewicza. Pradziadek, jak już pisaliśmy, należał do konspiracyjnej organizacji Szwoleżerowie. Dodajmy, że jej członkowie wywodzili się głównie z przedwojennego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, związanego ze Stronnictwem Narodowym. Jest wielce prawdopodobne, że Jan i Józefa Dutkiewiczowie, a przynajmniej jedno z nich, działali w „Sokole”. Bo skąd wśród pamiątek rodzinnych wzięłoby się unikatowe zdjęcie z imienin Leonarda Rzepeckiego, prezesa grójeckiego Gniazda „Sokoła”, wykonane 6 listopada 1922 r. przed dworkiem rejenta, obecną siedzibą Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej? Zaprezentujemy je, jak Bóg da, w jednym z kolejnych tomów historii naszego miasta. Miasta, z którego kadry znalazły się w melodramacie „Przez łzy do szczęścia”, jednym z ostatnich polskich filmów wyprodukowanych przed wojną.

 

Remigiusz Matyjas