piątek, 19 kwiecień 2024
Pamiętnik kawalerzysty

Po przerzuceniu kartki w książce ze zdziwieniem stwierdziłem, że ta była niestety ostatnia. A przecież dopiero co zacząłem lekturę. Dosłownie przed chwilą, a już było po wszystkim. A książka nie jest krótka. To w sumie 269 stron pokrytych drukiem w małej czcionce.

Przełożyłem książkę i znów rzuciłem okiem na okładkę. Pośrodku jaskrawej bieli pyszni się cyfrowo obrobione zdjęcie młodego chłopca w wojskowym mundurze kawalerzysty. Mężczyzna zadzierżystym spojrzeniem spod daszka czapki szwoleżera patrzy przed siebie. Na kołnierzu mundurowej kurtki pysznią się kawaleryjskie łapki z proporczykiem w barwach pułku. Na młodej, gładko ogolonej buzi widoczne są duma i poczucie przynależności do najlepszych. Nic w tym dziwnego – czterdzieści pułków kawalerii II RP było elitą Wojska Polskiego w okresie międzywojennym. Autor wspomnień, których lektura mnie wprost uwiodła, Jan Kacprzak, służył w suwalskim 3. Pułku Szwoleżerów im. Jana Kozietulskiego. Jako wyróżniający się żołnierz służby zasadniczej trafił do kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), w szeregach którego przeszedł przez pola bitew tragicznego września 1939 r., trafiając ostatecznie do niemieckiej niewoli.

O służbie i wojnie
„Pamiętnik kawalerzysty” autorstwa Jana Kacprzaka to jego wspomnienia z lat zasadniczej służby wojskowej, walk i niemieckiej niewoli, obejmujące okres 1937 – 1945. Egzemplarz, który posiadam, dostałem w prezencie od mojej uczennicy Pauliny Lubowieckiej i jej mamy Ani. Dla młodszej to opowieść, którą snuł pradziadek, dla starszej dziadek. Z kart książki wyłania się i w pełni prezentuje nam człowiek, nie waham się tego napisać, piękny, dobry i szlachetny, pracowity, uczciwy, zdolny do poświęcenia. Wielki patriota zakochany bez pamięci w Polsce. Oddany swojej mamie, rodzinie, bliskim, a później służbie wojskowej, w której okazał się żołnierzem nietuzinkowym, chwalonym przez przełożonych i nagradzany awansem. Nie każdemu dany był zaszczyt stać się członkiem plutonu reprezentacyjnego i członkiem pułkowego pocztu sztandarowego. A Pan Jan asystował sztandarowi 3. Pułku Szwoleżerów w czasie wszelkich świąt i defilad. Był dzielny i odważny, kiedy z głośnym okrzykiem biegł pod ogniem niemieckich karabinów maszynowych w ataku na bagnety. I, jak każdy, bał się śmierci i kalectwa, kiedy pod gradem rozpalonego ołowiu zaległ pośrodku pustego pola, a eksplozje rozrywały na strzępy jego kolegów. Płakał z żalu, kiedy musiał porzucić wiernego konia i strzaskać o drzewo swój karabinek. Zaznał chłodu i głodu. W czasie pobytu w niewoli nie oszczędzono mu upokorzenia i bólu. Zmuszano go do pracy ponad siły, czyniąc z niego robotnika przymusowego. Przetrwał to wszystko wbrew brutalnym czasom i  złemu losowi, pozostając zdolnym do wielkiej miłości. Szczęśliwie powrócił do domu. W otoczeniu rodziny dożył starości. Pozostał skromny i prosty, z poczuciem wartości i spokojem znosząc kolejne meandry w życiu. Niewątpliwie posiadał pisarskie zacięcie, dzięki któremu spisał swe wspomnienia.

100 egzemplarzy
W pierwotnej wersji wspomnienia Jana Kacprzaka zostały spisane w formie rękopisu. Prace ukończone zostały w roku 1984 , po czym pojawił się maszynopis, który wyszedł spod ręki pani Stępień. Po wielu latach rodzina uznała, że warto pokusić się o wydanie książkowe w celu upowszechnienia tej fascynującej opowieści. Obecnie na rynku jest zaledwie 100 egzemplarzy wydanych rodzinnym sumptem w roku 2020. Znajdziecie je Państwo u członków rodziny i jej przyjaciół, ale także, mam nadzieję już niedługo, na półkach MGBP im. Skarbimira Laskowskiego w Grójcu oraz w bibliotekach szkolnych na terenie naszej gminy. Historia szwoleżera Jana Kacprzaka dedykowana jest nie tylko miłośnikom historii, szczególnie zmagań wrześniowych. Tak naprawdę powinna ona trafić do wszystkich odbiorców lubiących czytać o zmaganiach wojennych, przygodach romantycznych i miłosnych, o tym, jak potrafią gmatwać się ludzkie losy. Gorąco polecam lekturę tej książki.

Artur Szlis