Życie Grójca wydanie Nr 03/2018 - page 11

ŻYCIE GRÓJCA
|
MARZEC 2018
NASZE SPRAWY
11
naszą reakcję, kończy „Spotkanie”
Lechonia:
„Nie ma nieba i ziemi, otchłani, ni
Piekła,
Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej
nie ma”.
Humor sytuacyjny
Kowal, jak przystało na teatrolo-
ga, sprawił, że wszyscy czuliśmy
się pełnoprawnymi aktorami jego
spektakli, choć jedni mniej, drudzy
bardziej świadomie, a niektórzy,
jak kolega P., chudy niczym patyk,
siedzący w ostatniej ławce, przy-
padkowo. Kiedyś P. niespodziewa-
nie zwalił się razem z krzesłem na
podłogę. Spowodowany upadkiem
huk wywołał konsternację w kla-
sie! A Kowal, popatrzywszy na le-
żącego pod ławką, ze stoickim spo-
kojem oznajmił: „P. się zastrzelił”.
Brzezina
Polecał nam często inscenizacje
Teatru Telewizji i polskie filmy fa-
bularne („szwankujące w warstwie
dźwięku”), które później omawiali-
śmy na lekcjach.
Kto oglądał wczoraj „Brzezinę”
Niezapomniany rok z Kowalem
Wmarcowymroźny, śnieżnypiątekwkościeleśw.Mikołaja, przedgłównymołtarzem
stałaurna, aobokniej zdjęcieAndrzejaKowalskiego, dyrektoragrójeckiegoLOw
latach1991-1996. Przyszedł doGrójcaw1979 r. zGostynina, abyzasiaćwnasmiłośćdo
polskiej literatury i teatru.
Andrzeja Wajdy? – zapytał ni stąd,
ni zowąd.
Wgórze las rąk
Wiedziałem, że tak będzie – po-
wiedział triumfująco. – Gdybym
wam ten film, nakręcony na pod-
stawie prozy Jarosława Iwaszkie-
wicza, kazał obejrzeć, pewnie by-
ście tego nie zrobili, a tak widzia-
ła go prawie cała klasa. Jesteście
na etapie szukania tzw. momentów,
a tutaj takowe znaleźliście – do-
dał, wskazując na sceny z wiejską
dziewczyną Maliną, graną przez
Emilię Krakowską, będącą wtedy
femme fatale polskiego kina.
Miał stuprocentową rację. Pod
względem erotyki Malina z „Brze-
ziny”, w stosunku do Jagienki z
„Krzyżaków” (scena z bobrem), to
był kosmos. Wpewnymmomencie
Kowal zapytał, z czym kojarzy się
nam półnaga Malina, stojąca z kosą
na łące, wabiąca dwóch zakocha-
nych w niej braci, z których jeden,
chory na gruźlicę, łapczywie dopi-
jał resztki kończącego się życia.
Z Kostuchą! – rzucił błyskotliwy
Romek.
Owszem, Malina to alegoria
śmierci…
przyznał, z jakimś
smutkiem w głosie, Kowal.
Spełniona alegoria
Od tamtej lekcji języka polskiego
minęło już, mój Boże, blisko 40 lat.
W tym czasieAndrzej Kowalski, w
ciszy, bez blasku fleszy, hipnoty-
zował następne roczniki młodzie-
ży, kochał i cierpiał, aż w marcową
niedzielę przypomniała sobie o nim
tamta dziewczyna z „Brzeziny”.
Zabrała go Ewie i nam wszystkim,
w których sercach odcisnął trwały
ślad.
Remigiusz Matyjas
Wsklepienieomaloślepiłgoblask
bijącyod„piłogrodniczychręcz-
nychdocięciadrzew”
drogich,wy-
glądającychjakbyprzedchwiląwy-
szyłyzsalonupiękności.Tymcza-
semsprzedawca,poproszonyopił-
kę,która„samatnie”,uśmiechnąw-
szysię,dałmuskromniewyglądają-
cysprzętza20zł.
A
toprzecieżbyłdopieropo-
czątekznajomości.Jako
doświadczonygrójeckisa-
downikwiedział,żeniepo-
winnosięchwalićsłońcaprzedza-
chodem.Niejednajużekipa,uzbro-
jonawsekatoryipiłki,prześwietlała
zimąjegosad.Prawiecorokupowta-
rzałsiętensamscenariusz.Pierwsze-
godniafachowcywprostszaleli,ob-
skakującdwarzędydrzew.
Idąjakburza,mama–mówiłwtedy
dożony.
Możetejzimynieprzepła-
cimycięcia.
Tymczasemdrugiegodniapanowie
prześwietlalijużzwykletylkojeden
rząd,trzeciegodniapołowęrzędu,a
czwartegodniaograniczalisiędole-
żeniaigłośnegochrapaniapodja-
błoniami,wtowarzystwieopróżnio-
nychbutelek.
Oczywiściekażdąekipętworzylispe-
cjaliściznajwyższejpółki.Wprakty-
ceefektynieprofesjonalnychdziałań
tychpanów,przyprawiającegoco
najmniejodrżenieserca,zadowolić
mogłybyjedyniesurrealistęSalvado-
raDalego.Zdużąpewnościąsiebie
krytykowalipoprzedników,niezna-
jącychsię–ichzdaniem(tutajakurat
nierozmijalisięzprawdą)–narze-
czy.Odtegozresztązwyklezaczyna-
lipracę.
Acozach… tucięły?–pytaligo,
nierazzapominając,żezeszłejzimy
towłaśnieoniwygolilinałysoalbo
obcięli„naproce”jegosad.–Czegoś
takiegojeszczeniewidzieliśmy.Ale
mysadekwyprowadzimy,zrobimy
prawdziwyinstytut–dodawaliuspo-
kajająco.
Podopiciuherbaty,jużwdrodzedo
sadu,przypomniałomusię,jakkie-
dyśuległsugestiicioci,działającej
zresztąwdobrejwierze.Samaprzy-
wiozłamunapodwórzedwie„ukra-
ińskiesierotki”.
Sąspokojni,grzeczni,niepiją.Pu-
ściszichrazemztwoimipracownika-
miizarazbędzieporobocie–powie-
działaciocia,zapewniając,żecodwie
ekipy,toniejedna.
Rzeczjasnajużpierwszegodniako-
operacjinastąpiłozbratanieobuekip.
Wieczoremdodomudobiłtylkoje-
denfachowiec,któryokazałsięabsty-
nentem.Pokilkudniachwarszawska
taryfaprzywiozłajegokolegę,a„sie-
rotki”przepadłyjakkamieńwwodę.
Wspominającstaredzieje,zmęczo-
nyhecązwanąsadem,doczłapałdo
kwateryidareda,rosnącejprzydro-
dze.Wyciągnąłzzapaskapiłkęizza-
pałemzacząłodcinaćniepotrzebne
gałęzie;sypiącesięwióryleciałymu
prostowoczy,jakbynapotwierdze-
nie,żepiłka„samatnie”.Idaredaprze-
świetlionsam,jaknależy,względem
ludzi,adalejpuścijużekipę.
RemigiuszMatyjas
O SZTUCE PRZEŚWIETLANIA JABŁONI
Wponiedziałek, 19marcadodarła
donaswiadomość, którazmroziła
serca - zmarłaAnnaJaszke,
wychowawczyni
kl.II BwPSPnr 1wGrójcu.
Straciliśmybliskąosobę, którą
życieuczyniłosilną, niezależną i
niezłamanąprzeciwnościami losu.
J
ej niezwykła osobowość, cha-
ryzma i optymizm życiowy,
któryminspirowaławszystkich
wokół siebie, dają namprzeko-
nanie, iż pozostanie na zawsze w na-
szych sercach.Wsercach tych, z któ-
rymiAnia dzieliła swój los.
Nauczycielka z powołania, była peł-
na pasji i poświęcenia swojej pracy.
Oddała jej 36 lat odnosząc zawodo-
we sukcesy i otrzymując liczne wy-
różnienia. Przede wszystkim była
wzorem dla wielkiej rzeszy swoich
wychowanków, których wspiera-
ła dobrym słowem i uczyła ich, jak
stać się dobrym, silnym i mądrym
człowiekiem. My, rodzice, mieliśmy
pewność, że z Nią i przy Niej, nasze
dzieci były całkowicie bezpieczne i
przede wszystkim szczęśliwe. Była
również wzorem dla kolejnych po-
koleń nauczycieli. Pani Ania pozo-
stawiła w rozpaczy, ale i w dumie
dwoje dzieci, Martynę i Piotra, któ-
Uśmiech był Jej lekiem
na całe zło
rych życie oraz wartości przekazane
przez Matkę, pozostają odzwiercie-
dleniem jej starań oraz ponadczaso-
wych wartości moralnych. Towarzy-
szył jej nierozłączny uśmiech, któ-
ry był jej lekiem na całe zło. Na za-
wsze zapamiętamy ją jako pełną ży-
cia i siły kobietę, która nigdy nie stra-
ciła wiary w dobre, inne jutro. To ju-
tro dla niej przyszło zdecydowa-
nie przedwcześnie. Wszyscy, któ-
rzy znali tego wspaniałego, dobre-
go Człowieka, pozostają w wielkim
szoku i głębokim smutku i żalu.
Spoczywaj w pokoju. Bardzo za
Tobą tęsknimy.
Pani Anna Jaszke urodziła się
13.08.1962, pracowała w szko-
łach regionu grójeckiego. Ostat-
nio związana był z PSP nr 1
w Grójcu.
Artur Szlis, Ness Cole
GRÓJECKIELICEUMPAMIĘTAOŻOŁNIERZACHWYKLĘTYCH
1marca1951r.wwięzieniunawarszawskimMokotowie,popokazowymprocesie,zostałorozstrzelanychsiedmiuczłonkówniepodległościowegoIVZarządu
GłównegoZrzeszenia„WolnośćiNiezawisłość”. W2011rokuSejmuchwalił,Senatprzyjąłbezpoprawek,aprezydentBronisławKomorowskipodpisałustawęo
ustanowieniu1marcaNarodowymDniemPamięci„ŻołnierzyWyklętych”. SpołecznośćLiceumOgólnokształcącegoim.PiotraSkargiwGrójcuodkilkulatuczest-
niczywuroczystościachupamiętniającychtotragicznewydarzenieorganizowanychwnaszymmieście.Delegacjauczniówwrazznauczycielamiipocztemsztan-
darowymuczestniczyła25lutegowmszyśw.odprawianejwintencji„ŻołnierzyWyklętych”wkościelep.w.MiłosierdziaBożegowGrójcuoraz1marcawuroczysto-
ściachpodpomnikiem„GloriaVictis”naPlacuWolnościwGrójcu.UczniowiewrazzdyrektoremszkołyZbigniewemKrawczakieminauczycielemAntonimJackiem
uczestniczylitakżewbiegu„TropemWilczym”ulicamiGrójca.Dodatkowo28lutego2018rokuwnaszejszkoleodbyłsiępierwszyetapkonkursuhistorycznegoor-
ganizowanegoprzezmarszałkaSenatuRPStanisławaKarczewskiegopt.„ŻołnierzeWyklęci.Walkaopamięćicześć”.
14licealistówprzygotowałoprezentacjemultimedialneoniezłomnychbohaterachprzywołującwybitnepostacieznaszejhistorii.WjurykonkursuzasiadałyWe-
ronikaPiwarska-asystentkamarszałkaStanisławaKarczewskiego, MałgorzataCzacharowska–wicedyrektorliceumiMariaMaciuszczak–nauczycielkahistorii.
Uczniowiewprezentacjachwykazywalisiędużąwiedząorazumiejętnościamiwykorzystywaniaiwyszukiwaniainformacji.
PierwszemiejscezdobyłFilipGrzędowski,uczeńklasy1a,któryprzybliżyłpostaćnaszegolokalnegoniezłomnegoTadeuszaPękackiego.Wyróżnienizaprezentacje
zostalitakżeKacperKieszek1d,HubertKorczak2a,JanSadowski1aiDominikaKowalczyk3a.
Poziomprezentacjibyłbardzowysoki,wszyscyuczniowieprzeszlidodrugiegoetapu,któryodbędzie19marca,anagrodąjestwyjazddoBrukseli.Trzymamykciu-
kizawszystkichuczestników.
LOGrójec
Ś
wieżo upieczony absolwent
polonistyki ze specjalnością
teatrologia, znawca łaci-
ny klasycznej, przystojny, z
wąsami, obdarzony niskim, grubym
głosem, budził wśród uczniów gró-
jeckiej „Jedynki” respekt, choć tak-
że niepokój. Co to będzie? On sam
zdziwił się, gdy na jednej z pierw-
szych lekcji postawił takiemu jed-
nemu dwóję za brak pracy domowej
oraz piątkę z dyktanda.
– On takma – powiedziała klasa
Wtedy jakoś dziwnie się uśmiech-
nął. Już po miesiącu był idolem ca-
łej ósmej C, zlepku dzieciaków ze
wsi i z miasta, któremu matkowa-
ła kochana Teresa Mikołajewska.
Każdy czekał na język polski tak,
jak się czeka na naleśniki od ma-
my albo na spotkanie z niezwykłą
przygodą. Koleżanki słały w jego
kierunku mętne spojrzenia, prze-
ścigając się w recytacjach wier-
szy. Tak przez cały rok szkolny, aż
do pożegnania z podstawówką. Bo
Andrzej Kowalski, erudyta i oso-
bowość, uczył nas tylko jeden rok.
Ciemnoczerwone czereśnie
Karmił nasze dusze Cyprianem
Kamilem Norwidem, Julianem Tu-
wimem, Janem Lechoniem, Kon-
stantym Ildefonsem Gałczyńskim.
Zatem w Weronie staliśmy w za-
dumie nad grobem Julii Capulet-
ti; nad stawem, o słonecznym po-
ranku, przy akompaniamencie pta-
ków, nie zważając na rosę, rwali-
śmy ciemnoczerwone czereśnie;
przebywaliśmy drogi i przydepty-
waliśmy ścieżki; szukaliśmy mi-
tologicznej Beatrycze, ponoć przy-
noszącej szczęście. Ciągle widzę,
jak Kowal, obserwując kątem oka
1...,2,3,4,5,6,7,8,9,10 12,13,14,15,16
Powered by FlippingBook